Wydarzenia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Na tropie listów Henryka Sienkiewicza
Ten widok wywołuje wzruszenie... Oto leży szereg białych tomików pięknej serii „Biblioteka Poezji i Prozy” Państwowego Instytutu Wydawniczego. Monumentalna edycja korespondencji umiłowanego pisarza dobiegła końca.
15 stycznia 2010 r. miała miejsce premiera ostatniego piątego tomu. Opracowania potężnego dzieła epistolograficznego wybitnego twórcy dokonała w ciągu przeszło pół wieku dr Maria Bokszczanin, filolog, badaczka historii literatury z Instytutu Badań Literackich PAN, osoba, która całe życie poświęciła Henrykowi Sienkiewiczowi.
Oczekiwanie
„Cała pociecha w tym nudnym i jednostajnym, a trochę męczącym życiu – listy” – to wyznanie autora „Quo vadis?” wynotowałam przed laty z jego dostępnej, bo wydanej już wtedy częściowo korespondencji. Wydawało się, że w tej myśli tkwi nie tylko subiektywne odczucie zapracowanego twórcy, ale uniwersalna prawda. Trudno przecenić wartość słanych z oddalenia wieści! Zacytowane westchnienie stało się mottem mojej lektury listów Sienkiewicza. Dzięki obcowaniu z szeregiem epistoł budziła się we mnie świadomość, jak niezwykłe bogactwo odczuć, spostrzeżeń, wrażeń one kryją. Sztuka epistolograficzna Sienkiewicza urzekała, fascynowała, związywała ze światem, w jakim żył. Można rzec, że sprawiała, że pisarz ożywał...
W jednym z listów, które bez wątpienia uchodzić mogą za wzorzec pism o charakterze osobistej refleksji, Sienkiewicz – wieczny wędrowiec napisał bliskim, że „podróże są stworzone dla tych, którzy nikogo za sobą nie zostawią”. Gawędził więc z bliskimi i przyjaciółmi z wyjątkową serdecznością, nieraz żartobliwie, by „stwarzać w ten sposób [ich] towarzystwo”. Ujmujące kreślenie stanów swej duszy musiało z pewnością uobecniać go w kręgach rodzinnym, przyjacielskim, które stale opuszczał, by samotnie wznosić powieściowe światy. Właściwość tę jego listy zachowały...
Osobliwością nieśmiertelności sztuki, z jaką utrwalił swój sposób odbierania rzeczywistości jest to, że zmartwychwstaje również dziś, blisko sto lat po jego odejściu, kiedy nie tylko uzyskujemy pełniejszy niż do tej pory wgląd w tajniki warsztatu pisarskiego, ale przede wszystkim otrzymujemy możność spojrzenia w wyjątkowo szlachetne oblicze tego człowieka. Sugestywna fraza Sienkiewiczowska wyzwala z niebytu ludzki świat uczuć, kieruje uwagę ku wartym upamiętnienia chwilom z przeszłości. Powstaje sfera, w której nie można się nie rozmiłować, jeśli dysponuje się wrażliwością i empatią.
Nie sposób opisać w kilku zdaniach wszystkich lat, kiedy doznawało się kolejnych etapów wtajemniczenia w świat Henryka Sienkiewicza za pośrednictwem jego listowych zapisów. Dość powiedzieć, że upływały one pod znakiem marzenia, by poznać go lepiej, bliżej w oparciu o korespondencję dotychczas niewydaną. Oczekiwanie na tę możliwość rodziły zapowiedzi zaangażowanych w tę misję badaczy - Juliana Krzyżanowskiego i Marii Bokszczanin.
Warszawa Mekką
„Bo gdybym był w Warszawie...”- pisał Sienkiewicz nad Nilem. Często przebywał poza swym domem, który mieścił się zawsze w syrenim grodzie, nawet wtedy, gdy pojawiały się nowe siedziby w Oblęgorku czy Zakopanem. Zawsze powracał do warszawskich mieszkań, choć ich adresy się zmieniały. Tak stało się również po jego śmierci – jego zwłoki zostały sprowadzone z Vevey do warszawskiej katedry św. Jana.
Do Warszawy zaczęły też napływać listy Sienkiewicza – tu w Pałacu Staszica zaczęło powstawać archiwum. Nawet gdy oryginały trafiały do różnych bibliotek w kraju czy na świecie, to ich odpis wędrował do siedziby Instytutu Badań Literackich (IBL), do centrum edytorskiego. Dzięki pasji niestrudzonej Marii Bokszczanin, która stała się kontynuatorką prac Juliana Krzyżanowskiego, udało się znacząco wzbogacić zbiory listów uprzednio zgromadzonych. Ocalone z wojennej pożogi II wojny światowej świadectwa życia wybitnego pisarza, wyjątkowo zasłużonego w dziejach narodu, narażonego na probiercze sytuacje, wędrowały z różnych stron pod dach dawnej siedziby Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Sczytywane autografy otrzymywały postać maszynopisu z przypisami i oczekiwały na kosztowne wydanie.
Warszawa stała się Mekką dla tych, którzy pragnęli zajrzeć do tek z epistołami, zanim znajdą się fundusze, zanim proces wydawniczy dobiegnie końca, zanim rozprzestrzenią się w wydanych kopiach po świecie. Dzieło było obliczone na wiele lat pracy także z powodu konieczności sumiennego opracowania komentarza. Niech mi będzie wolno zatrzymać się chwilę na tym budynku z arkadami, który stoi w sercu stolicy przy jednych z najruchliwszych i najbardziej sławnych ulic u progu Krakowskiego Przedmieścia.
Nieduży pałacyk, odbudowany po wojnie dzięki staraniom profesora Krzyżanowskiego, przy czynnym zaangażowaniu studentów (w tym Marii Bokszczanin), odgruzowujących pomieszczenia przez długie lata był jedynym na świecie miejscem, w którym przechowywany był najbardziej kompletny zbiór listów Sienkiewicza. Wydobyte z zakamarków bibliotek, rozsianych po świecie, trafiały tutaj. Bezcenne rękopisy lub kopie autografów wędrowały tu, do małego gabinetu, opatrzonego tabliczką „Archiwum Listów Henryka Sienkiewicza”. Mozolna, mrówcza praca pani Marii, która przywoziła listy z osobistych kwerend, a następnie tropiła zagadkowe motywy, nawiązania filozoficzne i literackie, fakty, imiona i nazwiska, owocowała przyrostem tek. Nieświadomi tego faktu byli ludzie mijający codziennie ów budynek, stojący za pomnikiem Mikołaja Kopernika.
Jako gość pokoiku, w którym ma też miejsce siedziba Towarzystwa im. Adama Mickiewicza, z pewnym roztkliwieniem zaglądałam do spoczywających w teczkach listów, udostępnianych przez panią Marię. Skwapliwie wysłuchiwałam jej opowieści. W atmosferze życzliwości i serdeczności przebiegały spotkania z uczoną o drobnej posturze, ale wielkiej duchem, czarującą wiedzą, najczęściej zatopioną w opracowywanie ocalonych listów. Zawsze gotowa przyjąć, ugościć, udzielić wskazówek, wspomnieć o osobach, z którymi ją los zetknął przy pracy. Ujmowała zaufaniem, jakim obdarzała, wypożyczając teczki z listami poza ściany archiwum.
Można było zagłębić się w tajniki listów w bibliotece Instytutu w sąsiedztwie popiersia Henryka Sienkiewicza, witającego u progu każdego czytelnika. Można też było po zamknięciu jej podwoi zabrać drogie zapisy ze sobą na wieczór i noc, przewieźć do tymczasowego schronienia tętniącymi życiem ulicami Warszawy - współczesnego miasta, które na kartach listów rysowało się zupełnie odmiennie...
Spełnienie
„Dzięki mojemu usposobieniu odbierasz listy wesołe – bo jak siądę do pisania, zapominam o wszystkim i myśl się wypogadza” – pisał Henryk Sienkiewicz. Ten nastrój udziela się odbiorcy, którym staje się teraz ten, kto sięga po przekaz pisarza. Nie brak w nim tonów smutku, melancholii, bo to relacja z różnych przeżyć ludzkich. Pozostaje jednak ogólne wrażenie myśli pogodnych, budujących. Sienkiewicz przede wszystkim „nie chciał kreślić swoich zmartwień, żeby nie psuć papieru”. Wprowadza w świat wartości odwiecznych, takich jak miłość i przyjaźń, gdyż „listy prywatne poświęcone są dla sentymentów, zawsze [w nim] stałych, niezmiennych a mocnych jako piramidy”. Kiedy spotkał chociażby „porządnych ludożerców” na Czarnym Lądzie, pisał: „gdyby umieli czytać, pisywałbym do nich z Europy, poczynając list do każdego od słów: Dobry ludożerco”. Nie była to czcza obietnica. Wysyłał listy istotnie do bardzo wielu adresatów. W nich wyrażał wdzięczność za najmniejszy przejaw serdeczności: „dziękuję tym mocniej, im każdy objaw przyjaźni jest dla mnie cenniejszy”.
Czytelnik, biorący do rąk którykolwiek z białych tomików, nie ma przed oczyma gabinetu, będącego naukową pracownią z oknami wychodzącymi na odgłosy Nowego Świata, nie ma też świadomości, ile wysiłku, nieraz nieuwieńczonego sukcesem, należało włożyć, aby dzieło szlachetności i bezinteresownego oddania opuściło warsztat edytorski. Lektura listów, w miarę, jak się w nią wgłębiać, wprowadza w świat zacnego ich autora. Można się w nim odnaleźć bezpośrednio, a dzięki temu ze zrozumieniem spojrzeć w oblicze wyrzeźbione na cokole w Łazienkach.
Znalazłszy się na szlaku Sienkiewicza w Warszawie, wędruje się z archikatedry św. Jana, gdzie w podziemiach znajduje się jego krypta, Świętojańską lub Piwną na Krakowskie Przedmieście, następnie Nowym Światem w kierunku Alei Ujazdowskich, by dotrzeć do Łazienek pod pomnik Gustawa Zemły. Zostaje w pamięci wizerunek pisarza na witrażu katedralnym, gotyckie żebrowania, grobowce przeszłości, jakie cenił w warszawskiej świątyni. Zapada w sercu długi trakt królewski, którym oddala się człowiek od górującej nad placem Zamkowym fasady katedralnej, bo przy nim znajdują się miejsca związane z życiem pisarza: pomnik Mickiewicza, uniwersytet, kościół św. Krzyża, Pałac Staszica... Czasem w Łazienkach trafia się na stoiska targowe książek, wśród których zdarza się znaleźć tomiki listów pisarza. Dociera się pod warszawski cokół pisarza.
Wydaje się, że nie jest dziełem przypadku to, że z rąk pomnikowego Sienkiewicza, który stanął w zakątku najsławniejszego warszawskiego parku, wypadają kartki. Symbolicznego znaczenia nabiera również fakt, że wiceprezesem Zarządu Komitetu Budowy Pomnika była Maria Bokszczanin. Kartki usuwają się do podnóża siedzącej, zadumanej postaci, są niezapisane, puste, a przez to stają się bardziej odpowiednikiem jego listów niż kart powieści, zwłaszcza tych epistoł zaginionych, utraconych, nieznanych. Pisarz rad je pisał całe życie. Rzec można, że pod względem ilościowym puścizna epistolarna to największe jego dzieło, w większości bezpowrotnie pogrzebane. Pozostawione karty zaczynają żyć własnym życiem, tworzą nowe scenariusze życiowe tym, którzy wchodzą w ich orbitę. To hippkreńskie źródło! Każdemu zdają się szeptać: „napisz – to mój obrok duchowy, innego nie mam!”.
------------------------------------------
Składam podziękowanie pani dr Marii Bokszczanin za jej szlachetny trud, którego owocem jest szereg książek wydanych nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego: Listy, t. I, Warszawa 1977, Listy, t. II, Warszawa 1996, Listy, t. III, Warszawa 2007, Listy, t. IV, Warszawa 2008, Listy, t. V, Warszawa 2009.
Tekst i zdjęcia: Adrianna Adamek-Świechowska
Zobacz galerię (48) |
Komentarze społecznościowe |