Wydarzenia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Sejny
Do dat i kolejności faktów głowy nie mam. W zamian dostałam pamięć emocjonalną taką, która mi powie o każdej porze dnia i nocy i czy dane miejsce dobrze zapisało mi się w sercu i czy warto do niego wracać. Moja przygoda z Sejnami i Suwalszczyzną trwała równo rok, od września do września...
...czyli cztery pełne wszystkiego pory roku. Dostałam tam pracę a tak w ogóle przyjechałam z Lublina. Wyrwałam ponad dwudziestoletnie korzenie i tak po prostu spakowałam się na rok i przeniosłam do obcego miejsca do obcych ludzi. Od razu muszę zaznaczyć, że nie był to rok sielski anielski, ale doświadczenie kosmiczne.
Sejny są urocze. To miasteczko położone w samym rogu północno-wschodniej Polski, liczy sobie około 6 tysięcy mieszkańców, z czego około 1/3 stanowią Litwini mówiący w obydwu językach. Historia miasteczka sięga XVI wieku i jest niewiarygodnie malownicza. A kogóż tam i nie było! Przejeżdżał sam Napoleon, potem w odwiedzinach był Piłsudski a i sam Czesław Miłosz bywał na wakacjach a obok siebie przed wojną i w jako takiej zgodzie żyli Polacy, Żydzi, ewangelicy i Litwini. A potem były wojny i wszystko się zmieniło. Zostały tylko zabytki, na których czas coraz wyraźniej maluje nieuchronne zmarszczki.
A ludzie? Nie mogę powiedzieć, że panuje tam przysłowiowa polska gościnność. Zaufanie zdobywa się tam bardzo powoli. Dla turystów to obojętne, gdy jadą tam na chwilę, by podziwiać dziką, piękną przyrodę, zrobić parę zdjęć i wrócić do domu. Dla mnie to był problem, bo musiałam tam pracować, komunikować się no i chciałam od czasu do czasu napić się z kimś piwa. Zaufanie przyszło dopiero pod koniec mojego tam pobytu a to i tak nie ze wszystkimi. W międzyczasie potrafiłam pojechać na weekend do odległego o 230 km Olsztyna do przyjaciół tylko po to by zwyczajnie pogadać. Oczywiście były pojedyncze osoby, z którymi można powiedzieć, że się zakumplowałam ale łatwo nie było. Może tak to bywa w małych miasteczkach? Może miałam jakieś niewidzialne piętno "obcego"? I muszę tu zaznaczyć, że nie jestem osobą konfliktową, ot zwyczajną dziewczyną.
Dni w Sejnach płyną leniwie i czuje się, że na wszystko jest czas. Każda chwila i każdy dzień przepływały przeze mnie tak zwyczajnie i spokojnie. Czułam zmiany pogody na skórze, powiew wiatru, dotyk słońca, szum liści i zwyczajnie cieszyło mnie to. Po latach spędzonych na studiach była to cudna odmiana.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że jestem typem obserwatora, czyli taki, co to niewiele mówi, ale komentować potrafi. No, więc uwielbiałam patrzeć na tamtejszych ludzi, szczególnie, gdy odbywał się cotygodniowy jarmark. Raz zobaczyłam chłopa z rowerem w gumiakach, waciaku i czapką z nausznikami. Obrazek jak żywo wyjęty z okładki "Kronik Jakuba Wędrowycza" A. Pilipiuka. Śmiałam się sama do siebie i jednocześnie szeroko otwartymi oczami chłonęłam te widoki wiedząc, że to odchodzi już do przeszłości. Może to jedno z ostatnich takich miejsc gdzie na chwilę można powrócić do przeszłości? Miejsce bezcenne z momentami jakby zatopionymi na chwilę w bursztynie. Mam chyba szczęście, że udało mi się je zobaczyć.
Nie wiem, czy ja tam kiedyś wrócę. Może za kilka lat. A może nie wracać, by nie zatarły się wspomnienia. Na pewno warto zobaczyć ten niesamowity zakątek.
(zdjęcie - Internet)
Zobacz galerię (8) |
Komentarze społecznościowe |