Wydarzenia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Monitoring działań pracowników kluczem do sukcesu?
Według badań przeprowadzonych przez CBOS 7% zatrudnionych dorabia do pensji w godzinach pracy, a 28% korzysta z Internetu w celach niezwiązanych z pracą. Przeglądanie stron, śledzenie portali społecznościowych, wykonywanie dodatkowych zleceń – możliwości na wykorzystanie czasu w pracy jest mnóstwo. A w ten sposób firmy tracą część przychodu.
Co to jest cyberslacking i dlaczego pracodawcy się go obawiają?
Zjawisko to polega na korzystaniu z Internetu udostępnianego przez pracodawcę w godzinach pracy do celów niezwiązanych z czynnościami, jakie w danej chwili pracownik powinien wykonywać. Najczęściej są to działania związane z przeglądaniem portali społecznościowych, sprawdzaniem prywatnej poczty, ale także oglądaniem filmów, pobieraniem różnych plików czy nawet graniem w gry. Dla wielu pracodawców cyberslacking jest prawdziwym koszmarem, ponieważ powoduje spadek efektywności pracowników, a co się z tym wiąże – generuje straty dla firmy. O ile chwila relaksu podczas czytania artykułu, czy odpisanie na wiadomość nie jest groźne, to już marnotrawienie dwóch godzin w ciągu dnia przekłada się na kilkadziesiąt godzin w miesiącu. A to już może skutkować opóźnieniem w realizacji zleceń. – Dodatkowo cyberslacking może zagrażać bezpieczeństwu informacji i systemu firmowego, a także ochronie danych osobowych. Ściąganie plików niebudzących zaufania, otwieranie podejrzanych maili i oglądanie niektórych stron może doprowadzić do zawirusowania systemu informatycznego firmy. A to łakomy kąsek dla cyberprzestępców, którzy często paraliżują całe przedsiębiorstwa – mówi Marcin Bręczewski, dyrektor działu wsparcia IT w firmie IT Company.
Kontrola pracowników jest legalna
Ważnym wydarzeniem w temacie kontroli aktywności w czasie pracy była sprawa rozstrzygnięta przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w styczniu 2016 r. Proces dotyczył pracownika prywatnej rumuńskiej firmy, który wykorzystywał komunikator internetowy do prywatnych celów i w efekcie swoich działań został zwolniony. Mężczyzna oskarżał pracodawcę, że ten naruszył prawo do tajemnicy korespondencji. Ostatecznie strasburski sąd orzekł, że pracodawcy mogą zainstalować oprogramowanie mające na celu monitorowanie aktywności osób zatrudnionych, ale uzyskane przez nich informacje mają służyć jedynie ocenie wydajności podwładnego. Nie mogą być wykorzystywane do dyskryminowania, czy prześladowania kogoś ze względu na działania prowadzone w sieci.
Działania pozwalające ograniczyć straty
Pracodawcy mogą sięgnąć po różne środki, aby mieć pracowników „na oku”. Natomiast zatrudnieni powinni być wcześniej poinformowani o możliwości nastąpienia kontroli. Należy pamiętać również o tym, że pracodawca nie może przeglądać prywatnej korespondencji pracowników oraz rejestrować i wykorzystywać wprowadzonych przez nich danych np. przy dostępie do kont bankowych. – Do najczęściej stosowanych rozwiązań, jakie wybierają właściciele przedsiębiorstw należą: monitoring działań w sieci, blokowanie dostępu do stron www, sprawdzanie aplikacji zainstalowanych na firmowych komputerach, kontrola rodzaju danych, jakie pracownik gromadzi oraz sposób ich przechowywania. Często na urządzeniach są też instalowane oprogramowania umożliwiające kontrolę i zdalne zarządzanie komputerami z poziomu administratora lub pracodawcy – tłumaczy Marcin Bręczewski. Tego typu programy oferują wiele możliwości: zbierają dane odnośnie czasu pracy, informacje na temat wykorzystywanych aplikacji, czy przeglądanych stron. Te bardziej zaawansowane pozwalają na śledzenie działań użytkownika, a nawet przejęcie kontroli nad maszyną.
Wilk syty i owca cała
Na samym początku współpracy, pracodawca powinien jasno określić zasady korzystania z Internetu i sprzętu firmowego. A pracownik, który rzetelnie wykonuje swoje obowiązki nie ma się przecież czego obawiać. – Monitorowanie działań prowadzonych w sieci może wpłynąć na szybkość i jakość realizowanych projektów, a co za tym idzie – wypracowanie zysków. Powinno na tym zależeć w równym stopniu zarówno pracodawcy, jak i pracownikowi – podsumowuje Marcin Bręczewski.
Maciej Pokrzywiński
Komentarze społecznościowe |