Wydarzenia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Australijska przygoda malarza Kazimierza Jończego
A przecież znając zamiłowanie malarza do koni i jazdy konnej, można było podejrzewać, że ma on w rodzinie ranczerkę! Polkę, która wyszła za australijskiego ranczera - cowboya! Pobyt malarza z Andrychowa wypadł na dalekim kontynecie na przełomie roku 2000/2001. Rodzina urządziła wujkowi z Polski w Australii siedemdziesiąte urodziny i zadbała, aby poznał ciekawe okolice i ludzi w odległych zakątkach.
Podczas wernisażu na otwarcie wystawy wspominał pasję siostrzenicy do koni, jej radość z prowadzenia z mężem ranczo, czasem ratowania pięknych koni, które ze względu na wiek, przechodziły na emeryturę. O jeździeckiej i treserskiej pasji i znakomitej jeździe konno. "Wujek" oczywiście wsiadał i galopował na koniach. Zamiłowanie do konnej jazdy pozostało mu do dziś. A przede wszystkim dbanie, aby ten wątek malarski był stale obecny w twórczości, którą uprawia. Zatem do krajobrazów podbeskidzkich z końmi w tle doszły obrazki australijskich galopad i powozów.
Malarz Kazimierz Jończy nie tylko zamieszkał w domku myśliwskim, do którego nocą mogły się wślizgnąć jadowite węże czy pająki, ale poruszając się konno lub jeepem dotarł na skraj puszczy i dzikich rezerwatów, spotkał Aborygenów i dzikie zwierzęta. Wszystko jest na jego obrazach.
Ale też przywiózł zdjęcia i wspomnienia o spotkanych ludziach. Bardzo często byli to rodacy, których los lub starania o kawałek chleba czy założenie rodziny rzucił z Polski na australijski kontynent. A zdarzało się, że spotykał krajanów z Andrychowa.
Wspominał o wizycie u pewnej pani, która po zdiagnozowaniu u niej nieuleczalnego raka, zaszyła się w australijskim buszu, aby przez wiele lat nie poddać się jednak tej chorobie oraz o pani, która wyszła za mąż za mieszkańca farmy i starała się ucywilizować jego zaniedbany dom.
A sama wystawa "Moja Australia", która w andrychowskim "Pałacu Bobrowskich" potrwa jeszcze pół roku, zbiera bardzo pochlebne recenzje: - Forma, faktura i kolorystyka tych obrazów znamionuje rękę mistrza i indywidualny rys - to obrazy pełne światła, słońca, radości życia, po których rozpoznajemy styl Kazimierza Jończego niezależnie od tego, czy maluje australijski, czy też beskidzki krajobraz. Ten rys jego osobowości człowieka - artysty zawsze uśmiechniętego i pełnego pogody, nawet w trudnych sytuacjach, który siebie i innych widzi najchętniej na łonie przyrody musiał być widoczny w jego dziełach.
Oprac. W. Adamik/ zdj. archiwum K. Jończego i W. Adamik
Zobacz galerię (16) |
Komentarze społecznościowe |