Wydarzenia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Mali tatrzańscy poszukiwacze krokusów
Gdy kwitną krokusy na tatrzańskich halach nie jest to pora na wysokogórską wspinaczkę lecz czas, gdy można pokazać Maluszkom piękno Tatr. W dolinach wiosna, wyżej zima; czekają na nas opustoszałe szlaki i ten szczególny nastrój wyczekiwania na wiosnę.
Dzień pierwszy
Wstajemy skoro świt, wrzucamy resztę pakunków do bagażnika i ruszamy w podróż. Nad głowami ciężkie chmury, a w głowach wątpliwości, czy w ogóle uda się zobaczyć Tatry? Wydumane problemy ustępują miejsca przyziemnym po mniej więcej godzinie podróży, Podczas krótkiego przystanku w Kozach okazuje się, że dalej nie jedziemy. Jakiś kabelek był się urwał: "Telefon do przyjaciela", pierwsza podróż lawetą i kolejne 2 godziny spędzamy w warsztacie...
Na szczęście wszystko idzie ku lepszemu i ruszamy dalej. Z lekkim opóźnieniem docieramy do Murzasichla. Nasz tymczasowy domek cieszy oko i duszę:) Pięknie jest! I co z tego, że pada? Na miejscu jest już Jaś (lat 1,5) z rodziną, krótko po nich dociera Celinka (lat 1) z mamą, a wkrótce są i Przyszli Rodzice.
Dzień zaczynamy od mszy w pięknej, drewnianej kaplicy na Jaszczurówce. Przy okazji możemy uczestniczyć w prawdziwym góralskim chrzcie. Kasztelanki (czyt. nasze 1,5 roczne bliźniaczki) przesypiają cały program poranka w samochodzie... Ruszamy dalej, by przebijając się ukosem przez Zakopane podjąć wyzwanie zdobycia Polany Strążyskiej. Początkowo ulewny deszcz prowokuje do myślenia o odwrocie; całe szczęście jednak nie poddajemy się! Posilając się przed bacówką na Polanie dane nam jest podziwiać górski spektakl. Chmury z każdą chwilą rozstępują się nad naszymi głowami, ukazując kawałek po kawałku masyw wiszący tuż nad nami. To Giewont! Już jesteśmy spokojni.. Pewnie jeszcze nie raz na tym wyjeździe zobaczymy Tatry.
W tak zwanym międzyczasie przybiega Wuj, strudzony wysokogórską trasą. Wspólnie schodzimy do parkingu, bo na 15-tą jesteśmy umówieni. Po raz pierwszy spotka się cała nasza wycieczka.
Jedziemy razem na Gubałówkę! W końcu musimy koniecznie zrobić tam grupowe zdjęcie! Pod dolną stacją kolejki spotykamy Natalkę (lat 1) z rodzicami, Amelkę (lat 1) z rodzicami i Tomka (lat 1) z mamą. Jest komplet - 12 dorosłych, 7 dzieci, a kilkoro ukrywa się jeszcze po drugiej stronie brzuszka. Wracamy zadowoleni i zmęczeni.. Dzieci usypiają, dorośli się integrują.
Dzień drugi
Pada. Jedziemy na Antałówkę, podziwiamy Willę pod Jedlami, Willę Witkiewiczówkę i sentymentalną Willę Śmigło. Fotki na szczycie i chaszczowanie do centrum Zakopanego. Przyznajemy sobie nagrodę za fantastyczne zejście - duże ciacha w cukierni. Najedzeni snujemy się po Krupówkach i zmierzamy w kierunku Pęksowego Brzyska. Oglądamy drewniany XIX-wieczny kościółek przedziwnie cichy wśród gwaru zakopiańskiego centrum, zwiedzamy cmentarz, szukamy grobów znanych nam Zakopiańczyków. W końcu zapada jednogłośna decyzja o czasie wolnym. Jedni idą jeść, inni spacerować, jeszcze inni uzupełniać księgozbiór.
Spotykamy się w legendarnej już kuchni, nadchodzi wieczór... Przed snem bliźniaczki odbywają jeszcze w towarzystwie Celinki mały spacer do pobliskiego drewnianego kościółka w Murzasichlu.
Dzień trzeci
Od rana lampa. Nie możemy spać, reszta towarzystwa również od świtu krąży po kuchni. W końcu wyruszamy w góry! Zmierzamy do Zazadni, by wejść w pełnym składzie na Wiktorówki, do Sanktuarium Królowej Tatr, gdzie podejmują nas pyszną, ciepłą herbatą. Natalka zabiera rodziców na rodzinny spacer, a my ślizgiem wspinamy się na Rusinową Polanę. Bezchmurne niebo, panorama Tatr, przyjemne ciepło... I tylko wiatr czasem przeszkadza w kontemplacji...
Spędzamy tam upojną godzinę. W końcu schodzimy. A reszta towarzystwa ma ochotę jeszcze na Wodogrzmoty Mickiewicza... Wieczorem znów troszkę rozpieszczamy podniebienia wspaniałym obiadem naszej Pani Gospodyni! Po posiłku w celu spalenia nadmiaru energii odbywa się turniej Tenisa Stołowego z Dziećmi na Ręku;-). Ostatni wieczór jakiś leniwy... Zamiast gadać do rana rodzice odpływają z dziećmi
Dzień czwarty
Pakujemy się... Z bagażami w samochodzie jedziemy jeszcze do siedziby Tatrzańskiego Parku Narodowego, by obejrzeć z bliska niedźwiedzia i zaopatrzyć biblioteczkę. W Kirach spotykamy się z trzema znajomymi jakby samochodami i spacerujemy przedziwnie dziś ekstremalną Doliną Kościeliską. Goście w schronisku wytrzeszczają oczy i pytają "skąd się tu wzięło tyle dzieci??
W drodze powrotnej dzieci nie śpią, więc dłuższą chwilę spędzamy na polanie pełnej krokusów. Uczymy delikatności, dotykamy, podziwiamy. W końcu wracamy... Jedziemy do domu. Żegnamy Tatry. Miło było.
Ta pierwsza tatrzańska wyprawa miała miejsce równe dwa lata temu. Rozpoczęła ona cykl tradycyjnych, corocznych, wiosennych wyjazdów do Murzasichla. Za kilka dni rusza trzecia już edycja. Z każdym rokiem przybywa maluchów; nasze dziewczynki osiągnęły poważny wiek 3,5 roku, podczas gdy najmłodszy tegoroczny uczestnik jest jeszcze niemowlęciem. Z całą pewnością czekają już na nas łany wiosennych krokusów...
Zobacz galerię (15) |
Komentarze społecznościowe |