Wydarzenia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Przy trzaskającym mrozie przepłynął Odrę
Panu Marianowi wciąż jednak było mało. Odradzono mu jednak powtórne wejście do rzeki, więc wytarzał się w śniegu.
Kąpiel w Odrze o tej porze roku przyprawia o drgawki. Marian Hampel z Raciborza, członek klubu Morsy Dębowa z Opolszczyzny, pod koniec roku podjął decyzję, że chce przepłyną rzekę wpław. Był z tym problem. Służby porządkowe, w tym policja i straż miejska, nie bardzo wiedziały, jak zareagować na pomysł morsa. Z początku stały na stanowisku, że w Odrze nie można się kąpać. Hampel jednak drążył. U zarządcy Odry dowiedział się, że nie ma żadnych przeciwwskazań. W końcu policja zdecydowała się na asystę. Starosta raciborski Adam Hajduk, obecny podczas wyczynu, załatwił karetkę pogotowia i lekarza. Ponadto morsów zabezpieczał WOPR.
Na przepłynięcie Odry zdecydowało się trzech śmiałków. W praktyce część dystansu przeszli po dnie. Reszta morsów kąpała się przy brzegu. Nieliczna grupa raciborzan obserwowała te poczynania z brzegu i z Mostu Zamkowego. Temperatura powietrza wynosiła w tym czasie - 18 stopni. - Robimy to dla Ciebie, Marian - krzyczeli zimowi wodniacy.
Raciborskie morsy zimowy sezon zainaugurowały na żwirowni%u2026 Oczywiście nie mogło wśród nich zabraknąć pana Mariana. - Mors pierwszy radosny od jesieni do wiosny - wykrzykiwał podekscytowany - Z zimną wodą trzeba delikatnie, jak z kobietą.
Na rozpoczęcie sezonu na żwirownię na Ostrogu przyszło sześcioro morsów: czterech panów i dwie panie. - Kąpieli w zimniej wodzie nie można do niczego porównać - zapewniał 49-letni Tadeusz Lechowicz. - Każda kąpiel jest inna. Inaczej wchodzi się do wody stojącej jak tutaj. Inaczej jest w górskim strumieniu, inaczej na basenie a jeszcze inaczej w morzu. Ja jak pierwszy raz zobaczyłem ludzi, kapiących się w zimniej wodzie pomyślałem, że to jacyś wariaci. Co mnie przekonało? Poznałem kobietę na wózku, której groziła amputacja nóg. Zaczęła morsować i zagrożenie minęło. - Niedługo raciborskie apteki zbankrutują, bo morsy leków nie potrzebują - wtrącił dziarsko pan Marian, którego wszędzie było pełno.
Morsy podnoszą przede wszystkim zdrowotne aspekty zimnych kąpieli - To lepsze niż krioterapia - zapewnia Piotr Kaszta z Raciborza, który spróbował i jednego i drugiego. - Tego nie da się porównać do polewania się zimną wodą pod prysznicem - potwierdza Marian Hempel. - W obydwu przypadkach organizm inaczej reaguje. Wejście do zimnej wody jest zdecydowanie korzystniejsze dla organizmu. Potwierdzeniem tego jest właśnie pan Marian, od którego emanuje wręcz nadmiar energia.
Miłośnicy kąpieli w zimniej wodzie zapewniają, że ich hobby ma tylko dobre strony; prawie nic nie kosztuje a przynosi same korzyści zdrowotne.
Marian Hampel urodził się w Nieboczowach i jako dziecko bał się wody. Trzykrotnie uniknął utonięcia w Odrze, która płynęła 100 metrów od jego rodzinnego domu. Jednak z biegiem życia pokonał lęk i od jakiegoś czasu można o nim powiedzieć, że jest zapalonym morsem. Jego przygoda z kąpielami w lodowatej wodzie zaczęła się w 2007 roku, kiedy Nowy Rok postanowił uczcić, zanurzając się w raciborskiej żwirowni. Temperatura wody nie przekraczała wtedy około 4 -5%u02DAC i choć takie zimowe kąpiele zdarzały się już wcześniej, to od tego czasu Marian Hampel myśli o sobie jak o morsie. To był jednak dopiero pierwszy krok. Kolejnym było zapisanie się na wiosnę 2008 roku do klubu Morsy Dębowa. Namiary klubu znalazł syn pana Mariana i dzięki temu, raciborski mors nie był już sam. 12 października rozpoczął bowiem sezon z około 60 innymi osobami, mającymi tę samą, co on pasję.
Aby móc zażyć kąpieli w zimnej wodzie, za każdym razem pokonuje na rowerze prawie 33 km w jedną stronę. W ten sposób dostaje się nad jeziora pożwirowe w Dębowej. Morsy spotykają się zawsze w weekendy, o 12.00 w południe. Przed każdym wejściem do wody konieczna jest kilkominutowa rozgrzewka. Raciborzanin dociera na miejsce już rozgrzany jazdą na dwóch kółkach, więc przed wejściem do wody musi zawsze trochę ochłonąć. Kąpiel trwa od 10 do 15 minut. Nigdy nie moczy się głowy. - W wodzie nikt się nie nudzi. Opowiada się dowcipy i jest mnóstwo śmiechu, a każda kąpiel jest po prostu frajdą - opowiada raciborski mors.
- Bycie morsem daje wewnętrzną siłę. Nie myśli się o problemach, ale woda nie lubi złych ludzi, trzeba z nią postępować delikatnie, jak z kobietą i podchodzić do niej z szacunkiem, bo to żywioł, szczególnie ta zimna - mówi Marian Hampel. Ale zimna woda daje też zdrowie, dlatego krioterapia nieprzypadkowo stała się ostatnio bardzo popularna. - Bycie morsem polecam wszystkim młodym i starym od 7 do 77 lat, bo to zabawa na 122! I można wyrzucić wszystkie leki - dodaje po cichu Hampel, który nie dość, że raz lub dwa razy w tygodniu zażywa zimnych kąpieli na łonie natury, to jeszcze bierze udział w różnego typu akcjach związanych z tą pasją.
17 stycznia minionego roku, wspólnie z dziesięcioma innymi osobami z Klubu Morsy Dębowa, podjął próbę ustanowienia rekordu świata w zimowym pływaniu sztafetowym. Tego dnia przepłynęli 2200 metrów i czekają czy znajdą się kolejni śmiałkowie, którzy osiągną lepszy wynik. Dwa tygodnie później pokonywał 7600 metrów od skrzyżowania kanału Gliwickiego z Kłodnicą do Koźla. Już 1 lutego brał udział w Przeciąganiu Smoka przez Wisłę w Krakowie, tuż u podnóża Wawelu. 12 lutego pojechał do Mielna, gdzie zażywał kąpieli z około 1000 morsów z całej Polski. Ma na koncie udział w audycji Dzień Dobry TVN.
W soboty i niedziele można go spotkać na żwirowni w Raciborzu, gdzie zażywa regularnych kąpieli.
Zobacz galerię (15) |
Komentarze społecznościowe |