Wydarzenia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
O ku...ltura!
Istnieje, nie istnieje? Któż to wiedzieć może?
- Nigdy nie szukałam i nie uczestniczyłam w kulturze studenckiej. Wiem, że istnieje i są ludzie, którzy chętnie się zrzeszają i starają się tworzyć tę kulturę w Bydgoszczy. Doceniam to i szanuję, choć uważam, że jak ktoś się tym nie zainteresuje, to do tego nie dotrze - mówi Monika Strzałka, studentka pielęgniarstwa Collegium Medicum.
Pojęcie kultury studenckiej powstało około 1956 roku, w ramach komunistycznej propagandy pojawiła się kultura chłopska, robotnicza, inteligencka, wojskowa etc. Co kryło się pod tą pełną patosu etykietą? Otóż grupa ta miała prawo do wyróżnienia w społeczeństwie. Rodziły się imprezy studenckie. Kabarety, trupy teatralne, grupy literackie i muzyczne przekraczały granice niemożliwego, napełnionego duchem tworzenia. Czas studencki był okresem twórczym.
Dziś co drugi student w Bydgoszczy mówi, że tradycja studencka, to coczwartkowe spotkania w pubie, przy piwie. Co drugi doinformowany twierdzi, że tradycję studencką tworzą różnego rodzaju organizacje zrzeszające wszystkich tych, dla których studiowanie to nie tylko książki, ksera i "studencki czwartek" przy piwie. Czy tylko dla nich studiowanie równa się działanie?
Teraźniejszość obciążona przeszłością
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma dolinami, czyli ponad ćwierć wieku temu, nikt by nie pomyślał o kserze. Studenci ślęczeli wieczorami w bibliotekach, w pocie czoła przepisując przez kalkę wykłady. Gdy zostało nieco czasu, mimo zmęczenia, biegli by coś tworzyć. Tak było w przypadku klubów studenckich. Pod koniec lat 70. w Fordonie oddano kompleks akademików dla żaków (jeszcze) Akademii Techniczno-Rolniczej. Chwilę później pojawiło się piętnastu śmiałków. Pracując po 12 godzin dziennie, w czynie społecznym, stworzyło Studencki Klub "Spin" przy ul. Kaliskiego. Lokalizacja "spinowej" sceny powodowała, że na imprezy przybywali tylko studencki pobliskich akademików. Poza lokalizacją była też konkurencja. "Hades", "Azyl" i "Mutant" - cztery inne kluby studentów ATR, które przyciągały tłumy. Mimo początkowych niepowodzeń, udało się! W "Spinie", co wieczór spotykali się miłośnicy filmu, tańca, teatru etc. Klub stał się azylem, enklawą normalności dla młodych ludzi. Szare i smutne lata 80. PRL-u nabierały kolorów właśnie tam.
Podobna akcja miała miejsce w "Benku" - klubie studenckim przy (jeszcze) Wyższej Szkole Pedagogicznej przy ul. Chodkiewicza. Progi bydgoskiej kuźni talentów przekraczała najlepsza klientela w mieście. Sprzyjała lokalizacja, nie przeszkadzała konkurencja. Było piwo, kabarety, koncerty etc.
-Pierwsze pięć lat działalności Klubu były mi znane (już jako licealiście) tylko ze słyszenia - było to chyba jedyne wówczas miejsce w Bydgoszczy, gdzie profesjonalnie grano muzykę big-beatową. Beanus 70 to bezsprzecznie fenomen na skalę nie tylko Bydgoszczy, ale i kraju. Przyrównać go można do warszawskiej Stodoły czy krakowskiego Klubu Pod Jaszczurami, a może nawet to była taka bydgoska Piwnica pod Baranami. Klub powstawał w nieużywanych piwnicach ówczesnej Wyższej Szkoły Nauczycielskiej. Dla mnie osobiście ważną formą działalności Beanusa 70 (w moich latach studenckich) był Akademicki Dyskusyjny Klub Filmowy, dzięki któremu obejrzałem w tamtym czasie filmy, których nie można było zobaczyć w "normalnych" kinach (a było ich wówczas w Bydgoszczy blisko 20). - wspomina profesor UKW Andrzej Dyszak.
Pod koniec lat 90. dziennikarze bydgoskich dzienników poczęli krzyczeć "Klub Beanus przestał istnieć."
Tylko wspomnienia
Bywał na "spinowej" scenie Jacek Kaczmarski, "Grupa bez Rysia" czy "Babsztyl", - których dziś w zasadzie nikt już nie pamięta. Od kilku lat studencki klub Spin, już przy UTP, to miejsce, jakich wiele w mieście. Z trzydziestką na karku, poddał się masowości. Z tradycji pozostał tylko "Bal Rzymski"?!
-Nie mam pojęcia jak działa Spin, bo się tym w ogóle nie interesuje. Sądzę, że poza działającymi tam, nikt więcej się w to nie angażuje. Lepiej samemu zorganizować imprezę, w swoim towarzystwie niż wpasowywać się w z góry narzucone programy, plany czy zasady - mówi Marta Czarnowska, studentka transportu na UTP.
W Beanusie od lat jego świetności zmieniło się zdecydowanie więcej. Po wielu przeprowadzkach, klub przestał istnieć na kilkanaście lat. Został reaktywowany w październiku 2007 roku, ale już bez piwa, bez dawnego klimatu. Nadal odbywają się tam małe koncerty, występy kabaretów, wystawy fotografii tylko studenci nie dopisują. Czyżby wygrał wyścig szczurów po jak najlepsze curriculum vitae?
Nie błądzi ten, kto wędruje
Trzydzieści lat temu, student pierwszego roku bydgoskiej WSP - Grzegorz Suliga - miał dość nudnego życia studenckiego. Postanowił odmienić życie ludzi, tworząc Uczelniany Klub Turystów. Członkowie UKT swoimi wędrówkami śpiewem, opowieściami przy ognisku zarażali pozytywną energią wszystkich napotkanych na drodze. Każda ich wędrówka z plecakiem spakowanych myśli stawała się niczym wędrówką na koniec świata. Wędrując, z dnia na dzień każdy z "bohaterów" począł obierać inne życiowe ścieżki. Ale ich idea powróciła, tyle, że z innymi osobami. "Chcemy obudzić na uczelni ducha studenckości". To jedno z haseł nowej gwardii UKT-u! Cel szczytny, tylko czy możliwy?. Przez chwilę udało im się zrobić niezłe zamieszanie wśród braci studenckiej. Zorganizowali Przegląd Eksperymentalnych Tworów Karkołomnie Artystycznych, gdzie bydgoscy żacy prezentowali swoje ukryte talenty. W tym roku impreza - zgodnie z tradycją - powinna mieć szóstą odsłonę. Jednak PESTKA 2009 nie dobyła się. Zabrakło funduszy, zabrakło tych, którzy "chcieli".
-Wielki żal nam tej PESTKI. W pewnym momencie doszliśmy do takiego etapu w życiu, gdy trzeba było wybrać między zaangażowaniem w życie studenckie, a założeniem rodziny. Te rzeczy same w sobie się nie wykluczają, ale brak czasu i kolejne wyzwania, tym razem już zawodowe, powodują, że cała energia - przynajmniej na jakiś czas - jest skierowana już nie na studencką działalność. Niepokoi jedynie fakt, że nie znalazły się osoby, które podjęłyby się kontynuacji przeglądu - opowiada Leszek Lyczmański, student filologii polskiej UKW. PESTKA przeszła do historii. Ale skoro historia lubi się powtarzać, może za kilka lat przeczytamy na plakatach PESTKA - reaktywacja?!
Kulturę napędza pieniądz
Wobec upadających pism, klubów, organizacji studenckich jedyną nadzieją stają się uczelnie prywatne, gdyż mają pieniądze.
-Wierzymy, że kultura studencka przetrwała i studenci są w stanie wyrażać siebie, być głosem swego pokolenia w sposób twórczy i wartościowy - mówi Przemek Oleksyn, student kulturoznawstwa WSG. Z taką ideą na ustach swą działalność rozpoczęła Akademicka Przestrzeń Kulturalna. Jakby ktoś pytał, to tam kwitnie studencka kultura. Jak wszyscy potykają się o własne nogi (Kurier Studencki do dziś nie ujrzał światła dziennego), ale co by nie powiedzieć mimo wszystko działają. Na AHE też widać kulturę studencką.
-Zaczynając od pikników dla mieszkańców osiedla Kapuściska organizowanych dwa razy w roku, poprzez rozrywki podczas zjazdów dla studentów zaocznych, kończąc na różnego rodzaju koncertach, szkoleniach, które w znacznym stopniu sprzyjają integracji studentów. - opowiada Marcin Rajmuniak, student informatyki AHE.
Dokąd dziś zmierza kultura studencka? Upadnie? Czy tu też zawita kryzys? A może pojawi się "jakiś" GPS, który naprowadzi ją na właściwe tory? Ratunkiem może być nie tylko Twój portfel, ale przede wszystkim pomysł!
Komentarze społecznościowe |