Bieganie | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Mam szczęście do ludzi
- Rzeczywiście nazywam się Artur Andrus i zapewniam Państwa, że to spotkanie będzie trwało krócej niż tydzień, choć odbywa się z ramach Tygodnia Bibliotek – przywitał słuchaczy, zgromadzonych w raciborskiej bibliotece ten popularny konferansjer, kabareciarz i dziennikarz radiowej Trójki.
Z dowcipnych a zarazem inteligentnie opowiedzianych mini monologów Andrusa nie sposób się nie śmiać. I nie jest ważne, czy opowiada o swoich narciarskich pseudo wyczynach, czy o wspólnych wieczorach autorskich ze Stefanią Grodzieńską czy o improwizowanym serialu kabaretowym Spadkobiercy.
Pytanie - odpowiedź - taką zaproponował słuchaczom konwencję spotkania, bowiem jak przyznał, on gadać to może długo%u2026 Na początek jednak zdecydował się powiedzieć coś o sobie. Pomimo tego, że działa na tak wielu płaszczyznach jak kabaret, radio, konferansjerka, pisanie tekstów, śpiewanie%u2026. Papiery, dyplom magistra, ma tylko na bycie dziennikarzem. I właśnie od dziennikarstwa, konkretnie radiowego, wszystko się dla niego zaczęło. - To dzięki radiu udało mi się poznać wspaniałych ludzi, na przykład Marię Czubaszek czy Stefanię Grodzieńską. Trudno byłoby do nich podejść na ulicy a tak zawsze miałem do nich jakieś radiowe interesy, nagrania.
Pierwsze pytanie, które padło z sali, dotyczyło polityki, w kontekście jego udziału w TVN-owskim Szkle Kontaktowym. - Czy interesuje się pan polityką?- Nie - padła szybka odpowiedź. Wyjaśnił, że do programu zaprosili go radiowi koledzy, Tomek Sianecki i Grzesiek Miecugow. Andrus zgodził się od razu, choć jeszcze wtedy nie wiedział, jaki to jest program A potem już tak zostało. Godzina polityki na tydzień, to według Andrusa, wystarczająca dawka.
Jedno z kolejnych pytań dotyczyło serialu kabaretowego Spadkobiercy. (Spadkobiercy - sceniczna, improwizowana parodia konwencji opery mydlanej, na motywach między innymi "Dynastii", "Dallas" czy "Santa Barbara". Obecnie emitowany jako niezależny serial telewizyjny w TV 4. Podstawą pomysłu jest brak sztywnego scenariusza. Aktorzy dopiero tuż przed wejściem na scenę zostają poinformowani z kim i na jaki temat mają rozmawiać. Ustalone jest tylko zdanie kończące daną scenkę, które jest jednocześnie sygnałem dla zgaszenia świateł i przygotowania następnej scenki. Reszta to improwizacja aktorów. W Spadkobiercach występują wybitni polscy kabareciarze, m.in. Robert Górski, Marcin Wójcik, Grzegorz Halama, Joanna Kołaczkowska, Piotr Bałtroczyk, Michał Wójcik i inni. - przyp. aut.). - Rzeczywiście, na scenie improwizujemy - przyznał Andrus - Przed wejściem na scenę dostajemy od reżysera bardzo luźne uwagi, dotyczące tego, co ma się dziać. Na przykład, że główny bohater otrzymał list, i jest on ważny dla wszystkich. Te nasze dialogi są dziwne, bo nawet jak człowiek sobie z góry ułoży, co chce powiedzieć, to przecież nie wiadomo, co powie inny aktor na scenie.
Artur Andrus gra w Spadkobiercach Jonathana Owensa, nestora rodu, postać kluczową w wielu scenach. - Kiedyś zapytałem Darka Kamysa (reżysera spektaklu) dlaczego obsadził mnie właśnie w takiej roli, bo ja chciałem zagrać kogoś młodszego, dynamicznego. - Bo masz wygląd budzący szacunek - odpowiedział z powagą Kamys. Andrus opowiedział także, ze kiedyś zadzwonił do niego Janusz Gajos, z pytaniem, kto pisze dialogi do tego serialu. Nikt, usłyszał w odpowiedzi, to jest improwizowane. - Przestań mnie nabierać - żachnął się Gajos - zbyt długo jestem w tej branży, by w to uwierzyć. Serialowy Jonathan Owens zarzeka się jednak, że żadnego scenariusza nie ma, wszystko dzieje się "na żywioł%u2019 a on sam często nie pamięta po zejściu ze sceny, o czym na niej mówił.
Czytelnicy z Raciborza pytali też Artura Andrusa, jak układa się współpraca z nowym dyrektorem TR%u00D3JKI, o występy w łódzkiej Piwnicy Artystycznej Przechowalnia i przyjaźń z Andrzejem Poniedzielskim (to właśnie Andrzej Poniedzielski powiedział o Andrusie, że jest wokalistą grupy PO CO TA MELODIA, bowiem muzyka w śpiewaniu mu wcale nie przeszkadza), o jego epizody filmowe, i plany na przyszłość%u2026 Nawiązując do tych ostatnich zdradził, iż planuje napisać książkę razem z Marią Czubaszek, o czym i kiedy na razie jeszcze nie wiadomo. Pochwalił też Rybnicką Jesień Kabaretową czyli popularnego RYJKA za jego niespotykaną wśród festiwali kabaretowych formułę czyli zapraszanie wybranych kabaretów i zadawanie im tematu, na jaki mają przygotować skecze.
Wiele miejsca poświecił też na wspomnienia ze wspólnych spotkań autorskich ze Stefanią Grodzieńską, podziwiając jej formę, bowiem gdy jeździli razem po Polsce, popularna po wojnie artystka estradowa, konferansjerka i satyryczka miała już dziewięćdziesiątkę na karku.
- Skoro nie ma więcej pytań, to zakończmy już to spotkanie - zaproponował Artur Andrus po 90-minutowym występnie, często- gęsto przerywanym salwami śmiechu, bo musi jeszcze dojechać na 12 w nocy do Krakowa, by stamtąd poprowadzić nocny program w Trójce.
Spotkanie zakończyło się, jak na bibliotekę przystało, podpisywaniem książki Andrusa pod tytułem Popisuchy.
Zobacz galerię (7) |
Komentarze społecznościowe |