Wydarzenia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Ósmy grosik dla księdza w parafii Nędza
Nędza to stolica gminy o tej samej nazwie. Leży na zachodnim krańcu województwa śląskiego, w powiecie raciborskim, do 1945 r. w granicach Niemiec. Pierwotnie, co ciekawe, osada nosiła miano Bogata Nędza. Los okazał się dla niej łaskawy w II połowie XIX wieku, wraz z budową linii kolejowej z Wrocławia przez Racibórz do Wiednia, a potem odgałęzienia do Katowic. Zbudowano tu węzeł kolejowy, klasycystyczny dworzec i familoki dla kolejarzy. Na starych pocztówkach widnieje nazwa Nensa a potem Buchenau. Współczesne polskie brzmienie jest wyjątkowo niewdzięczne, ale mieszkańcy się z tym pogodzili. Szyldu nie chcą zmieniać. Jak więc się żyje w Nędzy?
Gleby są tu kiepskie, co zgrabnie tłumaczy stara legenda, wedle której Jezus płynął łódką po pobliskiej Odrze. Na prośbę św. Piotra miał pobłogosławić ziemię po obu stronach rzeki, ale gdy chciał to uczynić, wściekły komar bachnął Go pod prawą pachę. Ręka Zbawiciela natychmiast opadła i tak błogosławieństwo spłynęło tylko na lewy brzeg. Prawy, ten, gdzie leży Nędza, jest więc piaszczysty i porośnięty lasami. Nie ma tu rolników, za to zadbane domostwa, cisza i czyste powietrze. Mówiąc wprost: Nędza i okoliczne wsie to przytulna sypialnia dla górnośląskiej aglomeracji. Do Katowic jedzie się stąd prostą drogą raptem pół godziny i to cały czas lasami, najpierw do Gliwic, a stąd już autostradą A 4.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – mówią nędzanie. Las jest atutem wsi i całej gminy. Wypada zacząć od tego, co unikalne w skali całej Polski, czyli rezerwatu Łężczok w sołectwie Babice. To liczący ponad czterysta hektarów, wyjątkowy i chroniony obszar starorzecza Odry, obejmujący stawy hodowlane założone przez mnichów cysterskich jeszcze w XIII/XIV wieku, torfowiska, wielogatunkowy, rzadki w naszym kraju naturalny las łęgowy oraz aleje drzew, w tym pomnikowych, jak na przykład słynny 400-letni dąb Sobieskiego (monarcha podążał tędy pod Wiedeń w 1683 roku, a przez rezerwat biegnie dziś szlak turystyczny zwany Aleją Husarii Polskiej). W XIX wieku polowali tu goście księcia von Ratibor, w tym dwukrotnie cesarz Niemiec Wilhelm II, który drugie łowy na Łężczoku mile jednak nie wspominał. Powód? Wścibski berliński dziennikarz dowiedział się od jednego ze służących księcia, iż specjalnie dla monarchy sprowadzono ptactwo do odstrzału, po czym wypuszczano mu je niemal wprost pod lufę. Opublikowany tekst o wątpliwych wyczynach łowieckich kajzera wywołał w stolicy Niemiec wielki skandal, a książę von Ratibor musiał się gęsto tłumaczyć.
Flora rezerwatu obejmuje blisko 540 gatunków roślin naczyniowych, w tym trzydzieści chronionych. Bytuje tu ponad 210 gatunków ptactwa (z 435 notowanych w Polsce), głównie wodnego i błotnego oraz drapieżnego, między innymi perkozy i kormorany, bieliki i rybołowy. Podczas przelotów zaobserwowano tak rzadkie gatunki, jak czapla purpurowa czy kaniuk (jedyne stwierdzenie w Polsce). Ponadto bytują tu gady, płazy, ssaki, w tym aż dziesięć z 22 notowanych w Polsce gatunków nietoperzy, m.in. borowiaczek wpisany do polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt. Tyle obowiązkowej statystyki. Łężczok to znakomite miejsce, by poczuć – i to dosłownie - zapach jezior mazurskich i wyżyć się ze sprzętem fotograficznym (bez dobrego teleobiektywu ani rusz). Trzeba jednak pamiętać, że to tonący w ciszy rezerwat (nie można tu wjechać samochodem), a zrobienie dobrego ujęcia, na przykład wzbijających się do lotu kormoranów, wymaga cierpliwości wędkarza. I jeszcze jedna dobra rada: warto zabrać krem przeciw komarom.
Wracamy teraz do Nędzy, do przysiółka Rogol przy drodze na Kuźnię Raciborską. Mijając starą leśniczówkę wkroczymy do dawnego książęcego zwierzyńca, na starych mapach noszącego nazwę Thiergarten. Powstał na początku XIX w. jako miejsce polowań znamienitych gości rezydującej w Rudach rodziny von Ratibor. Teren przecina mała rzeczka Raczok, a w jej dolince bytują bobrze familie, sprawiające tu zresztą niemało kłopotów z powodu stawianych przez nie tam - przyczyny podtapiania terenu. Zwierzyna łowna była tu niegdyś specjalnie dokarmiana, a przy wylocie leśnych duktów zbudowano leśniczówki. Kilka przetrwało. Najładniejsze można zobaczyć w Jankowicach (leśniczówka Krasiejów) oraz w Rudzie Kozielskiej. Ta druga nosi nazwę Wildek i była ponoć zamieszkała przy złego leśniczego, który zamordował 99 osób chcących wejść tędy do lasu. Niedaleko Krasiejowa jest drugie mroczne miejsce – wzgórze zamkowe, zwane przez miejscowych z niemiecka Schlossbergiem. Ponoć swój zamek mieli tu źli zbójcy. Ich siedziba zapadła się pod ziemię, gdy zostali przeklęci przez żonę biednego wieśniaka, którego ograbili i powiesili na drzewie.
Do Thiergarten można się wybrać na spacer (marszruta zajmie co najmniej kilka godzin) bądź najlepiej na przejażdżkę rowerem. Wszystko to cały czas w przeszywającej ciszy i trochę z duszą na ramieniu, bo nawet bez znajomości przerażających miejscowych podań coś jakby niepokoiło, wciąż wymuszało czujność. Obowiązkowo należy zabrać mapę, którą bez problemu kupimy w małej księgarence „Na szlaku” w Rudach, niedaleko pocysterskiego kościoła i zespołu klasztorno-pałacowego. Dobrym miejscem na krótki odpoczynek jest źródełko Hugo Quele między Krasiejowem a Wildkiem. Istnieje od XIX wieku. Bijącą tu wodę można spożywać. Wokół, w cieniu drzew, leśniczy ustawili ławki.
Na koniec o tym, co jeszcze trzeba zobaczyć i gdzie zanocować. Bez wątpienia przynajmniej jeden dzień zejdzie nam w Raciborzu – historycznej stolicy Górnego Śląska, świętującej w tym roku swoje 900-lecie. Pamiątkową fotkę należy wykonać przy podominikańskim kościele św. Ducha. W tutejszym konwencie braci kaznodziejów przeor Wincenty z Kielczy, autor hymnu Gaude Mater Polonia, spisał bowiem pierwsze polskie zdanie - słynne Gorze szo nam stało, które wypowiedział książę Henryk Pobożny na widok klęsk swoich wojsk pod Legnicą w 1241 r. Raciborskim hitem jest muzealna ekspozycja W krainie Ozyrysa, obejmująca mumię Egipcjanki, kartonaż, dwa sarkofagi i urny kanopskie. Starożytne zwłoki przywiózł żydowski bankier von Rothschild, ponoć… w prezencie dla narzeczonej. Jadąc z Nędzy do Gliwic miniemy wspomniane Rudy. Warto zobaczyć gotycki pocysterski kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z łaskami słynącą ikoną Matki Boskiej Pokornej i relikwiami św. Walentego – patrona zakochanych. Obok znajduje się stare opactwo, a na skraju wsi, przy wylocie na Gliwice, skansen kolei wąskotorowej. Można tu skorzystać z przejażdżki małą ciuchcią po okolicznych lasach.
Nie ma wątpliwości, że najlepiej nocować w plenerze, a konkretnie w jednym z dwóch ośrodków wsi Szymocice (przy drodze z Raciborza do Gliwic). Pierwszy to „Leśna polana” z polem namiotowym, domkami „Brda” i małym basenem, a drugi to Aquabrax z nowszymi domkami letniskowymi, ośrodkiem jazdy konnej, 25-metrowym basenem, placem zabaw, zespołem boisk i stawem dla wędkarzy oraz amatorów pływania łódką bądź rowerkiem wodnym. Dodajmy, że współczesny Aquabrax to stary przedwojenny ośrodek przygotowań sportowców Niemiec na olimpiadę w Berlinie. Miejsce to wybrano nieprzypadkowo, a to z racji specyficznego, zdrowego mikroklimatu. Rzeczywiście, rześkie powietrze miesza się tu z zapachem sosen i jodeł.
A więc, kto jeszcze nie wierzy, że i Nędza może zachwycać?
Grzegorz Wawoczny
Więcej o gminie Nędza przeczytasz na portalu GOraciborz.pl
Komentarze społecznościowe |