Spacer i kijki | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Żarłoczni oprawcy pokonani przez leśników
To wojna na śmierć i życie – trup pada gęsto, a ofiary liczone są w tysiącach. Areną zmagań jest Puszcza Knyszyńska, a czarnym charakterem … szkodniki liściożerne. Na szczęście tegoroczna bitwa zakończyła się sukcesem leśników, a zyskały dumne podlaskie dęby.
Mimo, że szkodniki są malutkie i noszą dziwne nazwy (miernikowce, zwójki, piędziki) to ich potencjał niszczenia dębów jest ogromny. Z wieloletnich obserwacji leśników w Puszczy Knyszyńskiej wynika, że szkodniki zazwyczaj pojawiają się nagle, cyklicznie raz na 5-8 lat i atakują przede wszystkim dęby. Leśnicy muszą być czujni, bo ogołocone przez szkodniki z liści drzewa potrafią bardzo szybko uschnąć. W tym roku należało rozrzedzić populację tych owadów w czterech nadleśnictwach, na powierzchni ponad 2000 hektarów.
- Każdy leśniczy na swoim terenie prowadzi stały monitoring tych żarłocznych szkodników – wyjaśnia Andrzej Stobiński, nadleśniczy Nadleśnictwa Czarna Białostocka. – Co ciekawe, każdy rodzaj szkodników obserwuje się nieco inaczej – liczy się osobniki złapane w specjalne pułapki kontrolne. Jeśli ilość danego szkodnika przekracza liczbę krytyczną, wtedy konieczna jest interwencja leśników. Zresztą zaatakowane dęby widać gołym okiem, bez liści są w żałosnym stanie – my taki stan nazywamy gołożerem.
I w tym momencie na pomoc wzywane są posiłki. Po ubiegłorocznym zmasowanym ataku szkodników liściożernych w leśnictwie Sławno (nadleśnictwo Czarna Białostocka) na pomoc wezwali zostali specjaliści z Zakładu Ochrony Lasu w Olsztynie. Tej wiosny na miejscu ocenili, które kompleksy dębów należy za wszelką cenę chronić przed owadami.
- Do ataku ruszyła nasza kawaleria, wynajęte samoloty przeprowadziły opryski na obszarze blisko 700 ha leśnictwa Sławno – dodaje nadleśniczy – Naszym argumentem w walce był skuteczny preparat biologiczny, nieszkodliwy dla ludzi, zwierząt i pszczół - bez okresu karencji (kryształki bakterii Bacillus thuringiensis var. Kurstaki działają tylko na larwy motyli).
- Zrywanie się z łóżka o 3 rano, potem pędem na lotnisko Krywlany, w końcu ocena czy pogoda jest odpowiednia do oprysków – opowiada Edmund Sarnowski, zastępca Nadleśniczego z Czarnej Białostockiej Sarnowski, nadzorujący opryski w całym województwie. – Szczęście nam sprzyjało, bo nie trafiliśmy na deszcz, który uniemożliwia opryski podczas wykonywania zabiegu, jak również 4 godz. po jego wykonaniu.
- W dziewięciu lotach rozpylono ponad 5040 litrów płynu, który powodował porażanie przewodu pokarmowego szkodników które przestawały żerować, a po około 2 tygodniach ginęły – dodaje Bogusław Gliński starszy specjalista w Wydziale Ochrony Lasu Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.
O tym, że zabieg był dokładnie przeprowadzony leśnicy byli pewni, ponieważ do naprowadzania samolotów na pola zabiegowe, zastosowano nawigację satelitarną DGPS AGRO.
Ocena podjętych działań wykazała druzgocące zwycięstwo leśników w walce ze szkodnikami. Na opryskiwanym terenie skuteczność została oceniona na 90 procent. Jednak opryski nie ograniczyły się tylko do leśnictwa Sławno. Okazało się, że w tym samym czasie szkodniki liściożerne zaatakowały także drzewostany dębowe w Nadleśnictwach: Dojlidy (266 ha), Łomża (55 ha), Rudka (1023 ha). Lotnicze zabiegi ratownicze wykonano w połowie maja 2013 roku.
Nadleśnictwo Czarna Białostocka
Zobacz galerię (5) |
Komentarze społecznościowe |