Atrakcje | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Racibórz w płomieniach
Łuny nad Raciborzem wybuchały raz po raz, lecz największe pożary rozgorzały już po zdobyciu miasta przez Armię Czerwoną gdy w połowie maja 1945 r. zjawiła się w Raciborzu pierwsza ekipa Administracji Polskiej. Zastała miasto w zgliszczach. Spłonęło doszczętnie zabytkowe stare miasto, w tym kilkadziesiąt renesansowych, barokowych i klasycznych domów. Pożar strawił całe śródmieście. Najokazalsze i najpiękniejsze okolice, bezcenne zabytki i wspaniałe wnętrza. Racibórz w 85 procentach legł w gruzach.
Spośród starych, średniowiecznych miast Górnego Śląska, będących niegdyś stolicami księstw, pełnych zabytków od gotyku do secesji, Racibórz uchodził za gród „w czepku urodzony”. W średniowieczu co prawda działo się różnie, ale później przez pół millenium miasto miało wiele szczęścia, nawet podczas wojny 30-letniej (1618 – 1648), nawet podczas wojen śląskich w XVIII wieku, omijały je większe nieszczęścia. Również wojna prusko-austriacka w 1866 roku (tocząca się m. in. na pobliskich Morawach), czy I wojna światowa nawet nie dotknęły miasta, aczkolwiek wielu Bartków Zwycięzców zginęło wtedy za chwałę Prus i potem II Rzeszy. Niestety, to szczęście dziejowe skończyło się w połowie XX wieku.
Krwawe łuny nad Raciborzem pojawiały się niegdyś często, największe pożogi zanotowano w latach 1546, 1574, 1637, 1698, 1722. Lecz ówczesne wielkie pożogi spowodowane były głównie nieostrożnością obchodzenia się z ogniem, piorunami czy umyślnym podpaleniem; tymczasem największe pożary miasta w XX stuleciu miały podłoże polityczne.
Całe zło zaczęło się podczas „nocy kryształowej”, gdy wielką łunę nad Raciborzem spowodowało podpalenie przez nazistów pięknej synagogi przy ul. Szewskiej. Kolejna wielka łuna, a właściwie nieustający cykl krwawych łun, pozostawiających za sobą zgliszcza, pojawiła się nad miastem zimą i trwała do wiosny roku 1945.
Rosjanie nad Odrą
Po zimowej ofensywie z 12 stycznia 1945 r. wojska radzieckie dotarły na ziemię raciborską pod koniec tego miesiąca; w dniach 28-29 stycznia uchwyciły nawet na lewym brzegu Odry przyczółek w rejonie Łubowic. Oficerowie niemieccy opisujący działania wojenne nie omieszkiwali wspomnieć, iż bronili miejscowości urodzenia i wychowania sławnego romantyka Josepha von Eichendorffa.
W tym czasie na prawym brzegu Odry w okolicy Dębicza koło Brzezia czołówki wojsk rosyjskich zostały odparte przez wojska niemieckie. Do połowy marca front w tej okolicy został ustabilizowany na linii miejscowości: Łany – Brzeźnica – Łubowice – Ciechowice – Nędza – Lyski – Gaszowice – Rybnik – Żory.
Natarcie w rejonie Raciborza wznowiły wojska I Frontu Ukraińskiego dnia 15 marca z rejonu przyczółka Cisek – Łubowice w kierunku zachodnim na Prudnik. 25 marca armia radziecka zaczęła z powodzeniem okrążać od zachodu wojska niemieckie broniące Raciborza i przecięła im drogę na zachód, do Głubczyc. Jednocześnie 26 marca nastąpiło natarcie radzieckie od Żor, które dwa dni później dotarło do prawego brzegu Odry. Na Racibórz skierowano gwałtowny ostrzał artyleryjski i zmasowane naloty lotnicze: główne działania niszczące miasto przypadły zrządzeniem losu na Wielki Czwartek i Wielki Piątek 1945 r.
Nie znamy żadnych szczegółów dotyczących kapitulacji miasta, nawet nie wiemy czy toczyły się jakiekolwiek rozmowy na ten temat, wiadomo tylko, że Racibórz został zdobyty przez Armię Czerwoną – po wielogodzinnej przerażającej ciszy – 30 marca, po czym o godz. 4.00 wycie syren miało oznaczać koniec walki – 31 marca!
O zniszczeniach miasta, szczególnie jego substancji budowlanej i infrastruktury, pisano wielokrotnie w różnych opracowaniach, m. in. w monografii „Racibórz. Zarys rozwoju miasta” (Katowice, 1981), gdzie Roma Łobos w rozdziale „Kształtowanie się władzy ludowej w Raciborzu w latach 1945 – 1948” pisze na ten temat: „Straty, według pierwszych obliczeń szacunkowych, określano w powiecie na 60-70 proc., w mieście na około 85 proc. Z 57 819 izb mieszkalnych w 1939 r. po wojnie zostało zaledwie 16 229, w większości wymagających zabezpieczenia i remontu. W gruzach legły 1 194 budynki mieszkalne i fabryczne o łącznej kubaturze około 4 678 900 m kw. Zerwane były tory kolejowe, mosty i wiadukty, zniszczone urządzenia komunalne, wodociągowe, gazownie i elektrownie, zburzone i zdewastowane zakłady przemysłowe i gospodarskie zagrody na peryferiach miasta. Na 220 ulicach o łącznej długości 38 km pozostało około 260 większych lejów od bomb i pocisków artyleryjskich. Całe śródmieście leżało w gruzach”.
Pozostaje jednak pytanie jak to się stało, dlaczego to stare i zabytkowe miasto, ozdobione wspaniałą architekturą, zostało zniszczone, co głównie przyczyniło się do jego zagłady, z jakiej przyczyny płonęło jak pochodnia wiosną 1945 roku?
Wspomnienia z przeszłość
Aby odnaleźć odpowiedź na postawione powyżej pytanie kilka lat temu Muzeum w Raciborzu zorganizowało konkurs na wspomnienia o zdobywaniu miasta przez armię radziecką pt. „Czerwone niebo nad Raciborzem”. W tym miejscu chcielibyśmy przypomnieć najciekawsze, nagrodzone prace, za bardzo ciekawe wspomnienia.
Wspomnienia Reinera Dziadka: „Było to 2 lutego 1945 roku, godz. 12.30… kiedy w bezpośrednim sąsiedztwie spadły pierwsze bomby. Jedna spadła na tylną część domu, w którym mieściła się piekarnia Ortmanna. Budynek zwalił się na podwórze naszego domu. Większość mieszkańców schroniła się w piwnicy przeciwlotniczej. Zagrożeni pyłem z mąki wszyscy opuścili dom… Powodem pierwszych ciężkich bombardowań rosyjskich było zgromadzenie niemieckich wojsk w mieście, które miały zatrzymać wkroczenie Rosjan. Po ataku poszedłem z matką na Rynek i oglądałem pierwsze spustoszenia… Następnego dnia, 3 lutego o godz. 9.30 nastąpił kolejny atak lotniczy z podobnymi skutkami. Od tej pory (luty i marzec) żyliśmy wraz z innymi mieszkańcami domu w piwnicy przeciwlotniczej. Dwa ciężkie ostrzały artylerii rosyjskiej przypominam sobie dziś jeszcze bardzo dokładnie. Nazywano je ogniem huraganowym… nad miastem latał przez tydzień dwupłatowiec i codziennie o 19.00 zrzucał bomby zapalające na określone budynki (banki, magazyny towarowe i na koniec na dworzec). Krótko przed poddaniem Rosjanie jeszcze raz zbombardowali miasto, tym razem bombami amerykańskimi, które docierały aż do piwnic… Za grupami walczących wojsk posuwały się grupy rabujące, które plądrowały i gwałciły, a za nimi następowały grupy, które miotaczami ognia podpalały domy, jeden za drugim… paliło się wszędzie wokół nas. Mieliśmy wrażenie, że na miasto z góry wylano ogień”.
Bardzo podobne realia zapamiętał Henryk Swoboda, który pisał o pierwszych dniach po zdobyciu miasta przez Rosjan, że Racibórz zaczął się palić począwszy od środka: „Miasto płonęło, najpierw śródmieście, potem ogień przesuwał się promieniście coraz dalej. Spłonął też nasz dom”.
Podobne są ustalenia innych autorów, m. in. Józef Burek obserwujący zniszczenia miasta z pobliskiej wsi zanotował: „Z tego okresu przypominam sobie conocne naloty kukuruźników, które z wyłączonymi silnikami znienacka nadlatywały nad miasto i zrzucały, a raczej wysypywały, fosforowe bomby zapalające, które rozpryskiwały się niczym kolorowe choinki, a spadając na ziemię zapalały nawet beton. Obserwowaliśmy z Brzezia jak po każdym takim nalocie paliło się w coraz to innym punkcie miasta. Pokazywaliśmy sobie palące się ożebrowania dachu kościoła na Ostrogu”.
Stracone skarby
Podczas wojennej pożogi spłonęło całe zabytkowe wnętrze kościoła farnego ze znakomitymi dziełami sztuki, rzeźbami i obrazami. Ponieważ Kraków był niegdyś dla Raciborza wyrocznią w dziedzinie twórczości artystycznej, kronikarz zanotował, że w roku 1654 w kościele parafialnym zostały ukończone „stalla chori minoris”, czyli ozdobne ławy dla prałatów w prezbiterium, które „pięknie wyrzeźbiono i pozłocono na wzór kościoła Mariackiego na Rynku w Krakowie”; barokowe stalle stały się pastwą ognia.
Pożar zniszczył też bogate archiwum kościoła farnego, m. in. z aktami metrykalnymi od XIV wieku, czyli 600-letni zasób ksiąg stanu cywilnego, niewyobrażalne bogactwo materiałów źródłowych do dziejów miasta, demografii i kultury.
Spłonął gotycki kościół św. Jakuba, ostatnia budowla klasztoru raciborskich dominikanów, gdzie – wedle ustaleń Gerarda Labudy – w 1241 roku przeor Wincenty z Kielczy zapisał pierwsze polskie zdanie „Gorze nam sie stalo”; ogień zniszczył wspaniałe zabytkowe wnętrze z powszechnie podziwianą renesansową kaplicą Gaszynów.
W zawierusze wojennej zaginęło największe dzieło sztuki Raciborza: srebrna, cyzelowana i pozłacana monstrancja z roku 1495, z 51 szlachetnymi kamieniami (rubiny, diamenty i perły), wysoka 127 cm, ważąca około 12 kg. Do zajęcia miasta przez Rosjan znajdowała się zapewne w parafialnym skarbcu; prawdopodobnie ukrywana jest w sejfach „Gosudarstwiennowo Ermitraża” w Sankt Petersburgu.
Spłonęło zabytkowe miasto, w tym kilkadziesiąt renesansowych, barokowych i klasycystycznych domów; pożar zniszczył całe śródmieście, najokazalsze i najpiękniejsze kamienice bogatego mieszczaństwa i inteligencji; zachowały się tylko obrzeża śródmieścia i przedmieścia, gdzie zawsze mieszkała uboższa ludność, utrzymująca się głównie z rolnictwa i ogrodnictwa.
oprac. Grzegorz Nowak
Zobacz galerię (6) |
Komentarze społecznościowe |