Góry | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Zaproszenie na wystawy w Rybniku
Dom Kultury w Rybniku-Chwałowicach zaprasza na wystawy: Galeria Fotografii DeKa, Marek Lalko, Fotografia numeryczna. Wystawa czynna od 15 stycznia do 15 lutego 2011 r. Galeria Drugiego Planu, Marek Lalko, India Story. Wystawa czynna od 15 stycznia do 15 lutego 2011 r.
Marek Lalko - urodzony w 1974, ukończył studia na wydziale artystycznym w Zielonej Górze dyplomem z grafiki i malarstwa ze specjalnością fotografia, na codzień żyjący w Zielonej Górze, oddaje się pracy ze studentami wydziału artystycznego Instytutu Sztuk Pięknych w pracownii fotografii Uniwersytetu Zielonogórskiego, także wykładowca Akademii Twórczych Poszukiwań w Zielonej Górze. Autor kilkunastu wystaw indywidualnych i zbiorowych.
Strona artysty: www.lalko.com
Kontakt:
marek@lalko.com ,
tel. 601768363
Fotografia numeryczna
Zestaw prezentowanych prac ma tytuł „fotografia numeryczna” jest to otwarty cykl pochodzący z wielowątkowej opowieści zwanej fotografią codzienną prezentujący świat numerów powstających w niezliczonych konfiguracjach i towarzyszący nam na naszych codziennych ścieżkach, są to liczby określające nasze współrzędne prowadzące nas do celów, przypadkowe znaki, adresy, tablice rejestracyjne, numery robocze, pozostawione w niepamięci, incydentalne zbiegi ciągu liczb będące tajemniczym przekazem, językiem obcej cywilizacji.
W innym wypadku samowolne układy liczb w tajemniczy sposób wpisujące się w nasz krajobraz. Cykl ten został zainspirowany francuskim nazewnictwem fotografii cyfrowej. Nieistniejące układy liczb określające nasz współczesny obraz świata będący ulotnym wynikiem naszej wzrokowej kalkulacji. W moich codziennych wędrówkach fotograficznych trafiam na coraz dziwniejsze sploty samowolnych istnień łączących się w harmonijne układy, które po zamknięciu w kadr nabierają nowego znaczenia. Niech te ulotne fragmenty naszych codziennych pejzaży dzięki naszym obserwacją toczą słodki bój o miejsce w naszej pamięci. Nie mam na celu gloryfikowanie świata liczb bo i bez tego jesteśmy w ciągłym kontakcie na każdym poziomie naszej egzystencji. Liczby w tym ujęciu są klamrą spinającą mimowolne fragmenty wolności będące efektem nieprzemyślanej lub celowej działalności człowieka. Harmonijne układy architektoniczne towarzyszące nam w naszych codziennych wędrówkach przepisy na życie odbicia w przypadkowych zwierciadłach naszych myśli pozostawiony ślad naszej obecności.W zestawie tym chce wyłapać i pozostawić w postaci portretu to co pozostaje po nas i poza nami trwa często ewoluując w twory bardziej odległe naszym oczekiwaniom. Bardzo łatwo jest posługiwać się krytycznym spojrzeniem na otaczający nas świat porozrzucanych w bezładzie pikseli które w tłumie informacji coraz trudniej odnajdują nas samych próbując zachować pozorny porządek naszego świata. Bez względu gdzie się znajduję jestem turystą poszukującym ukrytych dźwięków naszego czasu ukrytych tak samo dobrze na mojej ulicy jak i w odległych miejscach, pozostając na posterunku tego co nie oczywiste, trwają w postaci śladów człowieka w najzwyklejszych momentach codziennych dźwięków życia.
Marek Lalko
Z alegorii kontynentów. Marka Lalki Indie Północne
Marek Lalko raz jeszcze prezentuje czarno-białe prace wykonane techniką klasyczną. I znów są to migawki z Indii Północnych. Rok 2009. Roczna czy dzienna data ich powstania nie jest tu zresztą nazbyt istotna. Automatycznie wyczuwa się ich aktualność, a pomimo to zdają się ponadczasowe. Ich istotą nie jest bowiem reportaż – doraźna rejestracja faktów z pierwszych stron gazet, lecz refleksja wokół banalnych z pozoru zdarzeń, spostrzeżeń czy odczuć. Te składają się na doznanie kontaktu z otaczającą rzeczywistością i oswojenie obcości – rzeczywistej czy pozornej – z tym, z czym zderza się każdy, przemierzając ulice, wysiadając z pociągu czy samolotu.
Uniwersalny jest zachwyt z powodu uśmiechu dziecka, oddech wstrzymany wobec zadumy staruszki z przedmieść, prania w rzece znanego z opowieści, lecz teraz przecież poznanego z autopsji. I cienie na ścianach, uliczne kramy – a pośród nich kurort, a w nim plastikowe krzesła dla gości stamtąd, z Zachodu (trochę jak z Hoppera…). I cień Zachodu w aurze Orientu. Niepoetycki bynajmniej.
To zwykłe na pozór sceny. Tyle, że i na ogół transparentne, niedostrzegalne w pospiechu codzienności, tam, gdzie się jest zawsze – w biegu. Marek-fotograf jest zatem podróżnikiem. Pokonując odległość, nie tylko oswaja obcość, lecz i zdobywa dystans wobec tego, co zostawia za sobą. Zyskuje świeżość spojrzenia. Jego wyznacznikiem jest w pewnym sensie wybrana technika. Z pozoru obiektywna, ale przecież nosząca znamię pewnej antykwaryczności, świadomie zresztą eksponowanej. Monochromia fotografii to pierwszy sygnał poetyckiej, a nie reporterskiej pasji – estetyzmu czy woli poznania, zrozumienia, a nie „interesownej”, dziennikarskiej dociekliwości, śledzącej sensacje i bezkarnie epatującej bólem i intymnością innego.
Sepia – artystyczne signum nostalgii – podkreśla w tych ujęciach element liryczny i niemal dosłownie – na prawach synestezji – przywodzi na myśl słońce Południa. To element naddany, ślad kreatywizmu – korekty rzeczywistości. A wiec mimo pozornej spontaniczności wizji odbiorca wie, że prezentuje mu się natura naturans, a nie natura naturata. Kulisy rejestrowanych przez Marka scen –, rejestrowanych bardziej niż kreowanych, gdyż kadr niemal zawsze wydaje się tu spontaniczny, przypadkowy – są często egzotyczne. Można wręcz odnieść wrażenie, że tworzy rodzaj kroniki świata, kalejdoskopu. Albo, że jak barokowi malarze plafonów usiłuje on stworzyć wizję uniwersum, jako jej pars pro toto odtwarzając misternie atrybuty czterech kontynentów. Choć może nie widział dotąd ich wszystkich? A zresztą jest ich więcej. To też już odbiorca wie. Od kiedy istnieje easy jet egzotyka jest niemal egalitarna. Nie tak, co w czasach artystowskiej grand tour.
Ruch. Bliski kadr. Twarze. Kicz naddartych reklam – echa pop artu kontrastujące z nędzą. Wychudzone ciała dzieci, zmarszczki sprzedawców, raz po raz turban, wielkie czarne oczy. I jeszcze cień biegnącego chłopca. To wszytko jest autentyczne. A więc egzotyka (i sepia) to tylko filtr – próba wrażliwości, ostrości widzenia. Jest ono świeże. W przypadkowych z pozoru ujęciach jest i pragnienie syntezy. Eskapistyczny zachwyt Marka ma sile. Uwodzi. Może być zaraźliwy.
Dr Lidia Głuchowska
Zobacz galerię (12) |
Komentarze społecznościowe |