Góry | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Ostatni taki pejzaż...
Muzeum Historii Fotografii w Krakowie zaprasza na wernisaż Jerzego Piątka, który odbędzie się 2 grudnia 2011 r. o godz. 13.00. Wstęp wolny. Wystawa czynna od 03.12.2011 r. do 29.01.2012 r.
Jerzy Piątek - fotograf od lat związany z Kielecką Szkołą Krajobrazu i ze Świętokrzyskim Towarzystwem Fotograficznym, gdzie współpracował m.in. z Janem Siudowskim, Pawłem Pierścińskim i Janem Spałwanem. Za swojego mistrza uważa przede wszystkim Jana Siudowskiego, który nauczył go myśleć w prosty sposób o fotografowaniu, podobnie jak robią to dokumentaliści. Oprócz fotografii pejzażowej Jerzy Piątek ma spory dorobek jako fotograf aktów i fotograf społeczny. W 2007 r. przygotował wystawę oraz album pt. Smutek i urok prowincji, w którym zgromadził swoje zdjęcia wykonane w końcu lat 70. i na pocz. lat 80. XX w. na Kielecczyźnie. Warto podkreślić silne przywiązanie fotografa do czarno-białego rejestrowania rzeczywistości, obojętne czy jest to pejzaż, akt czy społeczne dokumenty.
O swojej najnowszej wystawie Ostatni taki pejzaż i o planach na przyszłość autor pisze tak: Tytuł mojej wystawy i albumu oznacza, że zakończyłem fotografowanie pejzażu, a i temat coraz bardziej ześmiecony, i gdyby nie pomysł: ekologia, degradacja środowiska przyrodniczego, kamieniołomy, kopalnie odkrywkowe - to chyba nic by nie powstało. Trzeba się rozliczyć z wielu lat fotografowania i dokumentowania poczynań własnych i grona kolegów.W tym czasie udało się zaistnieć w dziedzinie fotografii socjologicznej, a nawet w akcie. A chciałoby się spróbować jeszcze czegoś. Z całą pewnością nie będzie to jednak zapis cyfrowy, czasem zamieniany na gray scale, ani guma chromianowa. Może coś zupełnie innego, licząc na wyrozumiałość kolegów i krytyki.
Marta Miśkowiec Fotografia pola (fragment)
Czy można zaorany pagór nazwać Sinusoidą? Czy w naturze może istnieć sinusoida? Okolice Kielc to eldorado fotograficznej Kieleckiej Szkoły Krajobrazu. Jedziemy zobaczyć kilka ulubionych miejsc. Fotograf daje mi wyraźnie odczuć, że jemu nie chodzi o abstrakcyjne obrazy, ale o konkretne miejsca. Jeździmy tam, gdzie po wielokroć bywał sam lub z kolegami, gdzie powstało najwięcej zdjęć. Co chwila wyłania się pofalowany teren, pokryty pasiastym dywanem pól i miedz. Już nie tak precyzyjne jak dawniej, ale jednak widać słynne geometrie. Jest koniec lata, powietrze faluje od gorąca, słońce stoi wysoko i prześwietla krajobraz. Najdłużej szukamy Sinusoidy, powinna być kilkanaście kilometrów od Kielc, nieopodal Mąchocic-Scholasterii, wsi położonej między Kielcami a Bodzentynem. Kręcimy się bezskutecznie, w końcu znajdujemy to miejsce... Nie ma Sinusoidy, zarosła. Okazała się efemerycznym tworem wielu autorów: natury, która ją ukształtowała na podobieństwo trygonometrycznej krzywej, rolnika co ją odsłonił i fotografów, który wymyślili i utrwalili między sobą jej nazwę. Teraz jest już tylko fotograficzną emanacją. Podejrzewam nawet, że zawsze nią była.
Opracowała: Marta Miśkowiec
Zobacz galerię (8) |
Komentarze społecznościowe |