Jeziora | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Czy Kanada wciąż pachnie żywicą?
Fantastyczne widoki, lasy pełne zwierzyny, dobre jedzenie ale też ukryty rasizm czy myśliwskie zabawy „białych". To wszystko i jeszcze wiecej w Kanadzie zobaczyła i zapisała na taśmie filmowej Katarzyna Masin.
17 Lutego o 19:00 na film, a właściwie na trzy filmy dokumentalne. "Śladami rdzennych mieszkańców Kanady", "Indianie Okanagan", "Indianie Ojibway" zaprasza warszawski KLUB PODRÓZNIK, ul Chłodna 39/9
Katarzyna Masin, rocznik 67, archeolog i podróżnik, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego.
Filmowa dokumentacja samochodowej podróży przez Kanadę - od Montrealu aż po wyspę Vancouver i z powrotem., śladami rdzennych mieszkańców Kanady.
Katarzyna Masin o sobie i swoim wyjeździe do Kanady:
"Archeologia i podróże to pasja, która pozwala mi spełniać moje marzenia z dzieciństwa i pokonywać trudności związane z chorym kręgosłupem."
"W trakcie podróży - łącznie prawie 12 tys. km nie tylko pokonywałam ogromne przestrzenie, ale przede wszystkim przyglądałam się życiu współczesnych Indian: Ojibway, Blackfoot, Okanagan i Kwakiutl.
Odwiedzałam Indiańskie rezerwaty oraz wspaniałe muzea, w których zgromadzono bogate zabytki m.in.: Umista Cultura Centre, Alert Bay, BC.
Jednocześnie poznałam, często szokujące zwyczaje "białych" Kanadyjczyków oraz podziwiałam, piękną, kanadyjską jesień."
"Wykorzystując sytuację polityczna i zniesienie oczywiście teoretyczne wiz wjazdowych do Kanady postanowiłam, jak najszybciej zrealizować swoje młodzieńcze marzenie i kraj, znany mi jedynie z pięknych zdjęć i książek opowiadających o Indianach odwiedzić. Celem mojej wyprawy było przejechanie samochodem Kanady z Montrealu na wyspę Vancouver i z powrotem w terminie nie przekraczającym miesiąca. Dodatkowo chciałam odwiedzić rezerwaty Indian kanadyjskich i nakręcić film o rdzennych mieszkańcach tego kraju. Film, który powstał będzie składał się z czterech, 30 minutowych odcinków.
Kanadyjska przygoda rozpoczęła się już na lotnisku, ponieważ okazało się, że zniesienie wiz dla Polaków wjeżdżających do tego kraju to fikcja. Najpierw wypełnienie szczegółowego formularza, który dostaje się w samolocie. Następnie długa kolejka do odprawy paszportowej, następnie pytanie urzednika po co przyjechałam, do kogo, itd. W ramach szczerej odpowiedzi powiedziałam, że jestem z wykształcenia archeologiem i przyjechałam nakręcić film o kanadyjskich Indianach oraz zobaczyć ten piękny kraj.
No i się zaczęło. Wpis do formularza, że chcę podjąć pracę w Kanadzie. Na nic się zdały moje tłumaczenie. Oddzielny pokój a właściwie cela i kolejny urzędnik od spraw emigrantów. Kolejne upokarzające pytania: po co przyjechałam, ile mam pieniędzy, czy mam bilet powrotny. Sytuację uratowała posiadana przeze mnie kamera i książki o tematyce archeologicznej, które pokazałam. "Pan i władca" czyli kanadyjski urzędnik uwierzył mi i mogłam spokojnie opuścić lotnisko. Samochód już na mnie czekał. Kupił go mój partner Tomek, który do "kraju - raju" przyjechał miesiąc wcześniej. Dodam, że kosztował 600 dolarów kanadyjskich, co na polskie realia było dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem.
Odtąd samochód na prawie miesiąc stał się naszym domem.
Wyruszyliśmy z Montrealu. Dwa dni jechaliśmy wzdłuż niesamowitego Lake Superior, następnie wjechaliśmy do rezerwatu Indian, położonego nad Eagle Lake. Naczelnik Indian zgodził się opowiedzieć przed kamerą o zwyczajach, religii i tradycji swojego plemienia. Ponadto opowiedział o życiu współczesnych Indian kanadyjskich i była to wstrząsająca opowieść. W Kanadzie pomimo poprawności politycznej panuje tzw. "ukryty rasizm", który dotyka obecnie rdzennych mieszkańców Kanady głównie na tle gospodarczym. Duże korporacje, np. naftowe często metodami opartymi na zasadzie Ku-Klux-Klanu, starają się, aby Indianie opuszczali rezerwaty, czyli ziemie, które dostali od rządu kanadyjskiego.
Te wstrząsające wyznania powtórzyli wszyscy Indianie, z którymi rozmawiałam w trakcie swojej dalszej podróży.
Dodam, że w trakcie podróży podziwiałam zarówno piękną przyrodę oraz obserwowałam życie współczesnych Kanadyjczyków. Wspomnę tylko o kilku rzeczach, które mnie bardzo zaskoczyły.
"Biali" Kanadyjczycy nie szanują przyrody. Ulubionym zajęciem "Białych" jest myślistwo, traktowane jako bardzo dochodowe zajęcie. Myśliwy musi mieć odpowiedni strój, dużą strzelbę i quada. Poluje się na wszystko, bez ograniczeń. Popularne jest pokazywanie np. łosia, którego zwłoki umieszcza się na samochodzie typu pick-up wraz z bronią i w taki sposób jeździ się po okolicznych miejscowościach. Wzbudza to powszechny szacunek innych "Białych". Dodatkowo w licznych sklepach z pamiątkami można kupić np. zabitego wilka czy misia za 2500 dolarów i położyć go przed kominkiem.
Kolejna "szokująca atrakcja" to ogromna ilość przejechanych zwierząt głównie przez ciężarówki. Można zobaczyć w "ilościach hurtowych" przejechane kojoty, łosie, misie itd. Dodam, że w tak bogatym kraju nikt nie pomyślał o siatkach zabezpieczających drogi.
Wspaniałe też jest jedzenie, genetycznie zmodyfikowane, czyli plastik-fantastik, jabłka np. w sieciach Wal-Mart są równej wielkości i wszystkie się świecą, jakby każde pojedyncze jabłuszko zostało wypolerowane. Cudowne są śniadania składające się z ociekających tłuszczem francuskich tostów, omletów oraz dodawanych bez ograniczeń dżemach, masłem orzechowym oraz kawie.
Niesamowite są totemy indiańskie w Kolumbii Brytyjskiej.
Ciąg dalszy będzie można zobaczyć oglądając mój film – pisze Katarzyna Masin.
wstęp: biletobon
Zobacz galerię (1) |
Komentarze społecznościowe |