Zwiedzanie | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Muzeum Śląskie pachnące pomarańczą
Muzeum Śląskie w Katowicach powstało w 1929 r. jednak po przeprowadzce do pokopalnianych budynków w 2015 r. zyskało nowego blasku. Jak dla mnie ten przybytek kultury obrósł legendą. Dużo słyszałem. Postanowiłem skonfrontować się z legendą. Zajrzeć do budynku muzeum na chwilę, bo miałem być w pobliżu.
Przejście z dworca kolejowego w Katowicach do muzeum zajmuje 25 minut. Droga prowadziła koło Pomnika Powstańców Śląskich, Spodka i budynku Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Mijając te obiekty doszedłem do Muzeum Śląskiego przy ul.Tadeusza Dobrowolskiego 1. Nad kilkoma budynkami, do których się zbliżałem górowała wieża wyciągowa szybu „Warszawa” z dawnej KWK „Katowice” w Katowicach.
Wybierając się do kina staram się wcześniej czegoś dowiedzieć o filmie. Niekoniecznie bronię się przed poznaniem wcześniej fabuły fimu. Podchodząc do pierwszej i jednej kasy koło jednego z kilku nieokazałych budynków kompleksu muzealnego, nie wiedziałem nawet jaka jest cena biletu. Jedna kasa dla takiego muzeum to trochę mało, pomyślałem. Muzeum otwierają od godziny 10.00. Ja byłem na kwadrans przed godziną 10- tą. Jakaś nauczycielka właśnie kupowała bilet grupowy z lekcjami muzealnymi dla swojej klasy. Czekam. Stoimy na dworze.Rozglądam się. Naszło mnie jakieś zwątpienie. Właśnie legenda Śląska jakoś się odczarowywała. Uspokoiłem się myślą, że skoro szkoła tu przyjechała, to jednak to ten słynny obiekt.
Gdy przyszła już kolej na mnie na kupowanie biletu, po przywitaniu zapytałem bileterki, czy to jest kasa do tego nowoczesnego nowego Muzeum Śląskiego, o którym wszyscy mówią. Pani bez emocji skinęła głową na potwierdzenie. Bilet kosztował 24 zł. Mogłem zobaczyć wszystkie wystawy stałe i czasowe. Kilka budynków?
Zapłaciłem. Odebrałem bilet. Skierowałem się do wejścia. Gdzieś za moimi plecami pojawiła się panie strażniczka. Spojrzałem na zegarek w telefonie. Do godziny otwarcia zostało jeszcze 7 minut. Spojrzałem jeszcze na bilet z jednej i drugiej strony. Wróciłem do obrazka z pierwszej strony. Pomarańczarka? Nie ukrywam, że jakoś zakodowałem sobie, że Muzeum Śląskie to będzie historia przemysłu i górnictwa … a tu Gierymski? Nawet przez myśl mi nie przyszło, że to obraz z wystawy czasowej lub jakaś perełka pośród przemysłowych eksponatów.
Zostało parę minut. Przed kasą nie było nikogo. Podszedłem z biletem do kasy. Przez szybę pokazałem bilet, a raczej obrazek z biletu pani bileterce. I grzecznie zapytałem, a dlaczego mam tu Pomarańczarkę. Pani uśmiechnęła się. Włączyła głośnik po mojej stronie i z wyraźnym rozbawieniem wytłumaczyła mi, że obraz Aleksandra Gierymskiego „Żydówka z cytrynami”, znany też jako „Pomarańczarka” należy do wystawy stałej malarstwa w Katowicach.
Bo wie Pan, że są dwa obrazy Gierymskiego pod tym samym tytułem ? - radośniej zapytała pani z okienka. Nie czekała na moją odpowiedź i podała mi garść informacji. Zapamiętałem, że Aleksander Gierymski namalował dwa prawie identyczne obrazy. Przed wojną jeden z nich kupiło Muzeum Śląskie, drugi Muzeum Narodowe w Warszawie. Po wojnie warszawskie dzieło zaginęło i w Warszawie eksponowano dzieło z Katowic aż do roku 1980. Warszawskie odnalazło się w Hamburgu w 2010 r.
Pani z kasy poleciła mi też zapoznanie się z informacjami, które są wystawione przy kasach głównych poniżej, bo tu jest tylko jedna kasa pomocnicza.
Wróciłem do drzwi wejściowych. Pani strażniczka zachęciła mnie do wejścia. Tak dla żartu, zwróciłem uwagę, że jeszcze nie ma godziny 10.00. Pani jednak stanowczo wskazała mi ręką kierunek zwiedzania i zachęciła powtórnie bym wszedł do środka, bo zanim zejdę na dół będzie już wszystko otworzone.
Schodziłem w dół. Pod ziemią spędziłem kilka dobrych godzin. Wystawy rozmieszczone są na 4 podziemnych poziomach. Oczywiście zatrzymałem się dłużej przy “Pomarańczarce”, na wystawie malarstwa i rzeźby. Przemysł też był, ale o tym innym razem.
Autor: Artur Wierzbicki
Zobacz galerię (6) |
Komentarze społecznościowe |